czwartek, 1 października 2015

4.8

Kiedy dwie godziny później wszedł do klasy w głowie krążyła mu tylko jedna myśl. “James nie jest tego wart, by widzieć go w każdym spojrzeniu, słowie, geście.” Z trudem zmusił się do skupienia na temacie lekcji.

- Leśne skrzaty. Całkiem nieprzytomne. Co mogło im się stać? - spytał głośno wskazując na biurko i rozejrzał się po klasie. Małe stworki wciąż spały w drewnianej klatce.

Granger jak zwykle podniosła rękę, a on jak zwykle to zignorował. Przeszedł na drugi koniec sali, a kiedy miał już pewność, że mała mądralińska skończyła szeptać kolegom odpowiedź, odwrócił się gwałtownie.

- Potter! Ty mi powiedz!

- Czekolada, panie profesorze? - odpowiedział chłopak cicho.

- Jak wpływa na skrzaty?

- Wprawia je najpierw w świetny nastrój, a potem bolą je brzuchy?

- Potter, prosiłem cię o odpowiedź, a nie pytanie! - odpowiedział z przyzwyczajenia, ale szybko sobie przypomniał o swoim postanowieniu. - Bardzo dobrze, Potter. Jacyś nieodpowiedzialni uczniowie zostawili na brzegu lasu czekoladę. Skrzaty przeżyły fantastyczny wieczór i bardzo nieprzyjemny ranek.

Wrócił do swojego biurka.

- Dzisiaj - powiedział i rozejrzał się po klasie - nauczymy się przyrządzać Napój Zapomnienia. Niebezpieczna i zdradliwa substancja. Napój dla słabych. Te skrzaty za nic w świecie nie wezmą teraz do ust nic słodkiego. Ale wystarczy łyk waszej mikstury, by zapomniały o nieprzyjemnych doświadczeniach i bez wahania rzuciły się na tabliczkę, którą dla nich przygotowałem. Strona 87. Arnikę i żabią skórę znajdziecie w tamtej szafce. Po ogloryt proszę do mnie. Jakieś pytania?

Jak zwykle nikt nie odważył się mieć żadnych pytań. Przez chwilę uczniowie w całkowitym milczeniu przygotowywali wszystkie materiały, potem zaczęły się ciche szepty. Nie przeszkadzał im. Chodził po klasie, cały czas uważnie obserwując Harrego i zastanawiając się, jak go polubić. Oczyma wyobraźni widział swojego dawnego rywala, jak z satysfakcją odkrywa, że nadal Snape'a denerwuje i wyprowadza z równowagi. O nie! On już jest teraz mądrzejszy. Pozwoli staremu Potterowi umrzeć w pokoju, nie da mu powodów do śmiechu zza grobu. Wyobraził sobie minę Jamesa, gdyby dowiedział się, że dwa lata temu ten nieporadny i nieudolny Snape uratował życie synowi Lily. James zawiódł na całej linii, ale był ktoś, kto go zastąpił. O tak. I nie tylko wybawił Harrego, gdy ten był w niebezpieczeństwie, ale zaopiekował się i zdobył jego przyjaźń…

Tylko jak polubić Harrego Pottera? Stoi po złej stronie kociołka, patrzy na tekst w książce, zamiast na to, co trzyma w ręku, zaraz wyleje rozcieńczony ogloryt, nie mamy tyle zapasowego…

Podszedł do chłopaka, wskazał mu odpowiednie miejsce do pracy, pokazał jak ma czytać polecenia bez tracenia z oczu cennych składników, pokazał, które fragmenty instrukcji są istotne i wymagają największego skupienia. Teraz dobrze.

- Świetnie, Potter - spróbował zakończyć rozmowę pozytywnym akcentem i skupił się na szukaniu czegokolwiek, co chłopak dobrze robi. - Widzę, że nauczyłeś się trzymać różdżkę w pogotowiu. Bardzo mądrze. Nigdy nie wiadomo, kiedy może ci być potrzebna na zajęciach z Eliksirów.

Harry popatrzył na niego podejrzliwie, wziął różdżkę z blatu i schował do kieszeni.

Snape westchnął i postanowił przenieść swoją uwagę na kogoś innego.

- Weasley! - skierował swój wzrok na chłopaka siedzącego obok. - Twój szczur wygląda, jakby pilnie potrzebował opieki. Kłaki mu wypadają. Tymi zębami zaraz nie będzie mógł jeść. Próbowałeś coś z tym zrobić?

Ron próbował się jakoś tłumaczyć, ale Snape go już nie słuchał. Przez chwilę jego myśli popłynęły w zupełnie innym kierunku, ale szybko wrócił do tematu zajęć.

- Chcę, żebyście zrozumieli różnicę między Napojem Zapomnienia, a czarem Oblivio. Mam nadzieję, że choć kilkoro z was zastanawiało się nad tą kwestią. Mikstura, którą przyrządzacie, nie wymazuje pamięci. Usuwa jedynie wspomnienia emocji, które towarzyszyły pewnym wydarzeniom. Fakty zostają. Uczucia nikną.

Chodził po klasie i obserwował postępy uczniów, czasem rzucając jakąś uwagę. Wreszcie wrócił za katedrę i rozpakował tabliczkę czekolady.

- Kto chce jako pierwszy napoić skrzaty napojem zapomnienia i nakarmić czekoladą?

Któryś ze Slytheryninan podniósł rękę, chętny wykorzystać przygotowaną przez siebie miksturę. Potem zgłosił się jeszcze jeden. I jeszcze jeden. Już chciał ich zaprosić kolejno do katedry, gdy zorientował się, że Harry rozmawia gorączkowym szeptem ze swoją przemądrzałą przyjaciółką.

- Czy jest coś, o czym powinienem wiedzieć? - spytał Pottera. Chłopak najpierw spojrzał niepewnie na Granger, ale zaraz wstał i powiedział zdecydowanie:

- Profesorze, nie sądzę, by celowe zadawanie skrzatom cierpnienia było odpowiednim zajęciem dla studentów Hogwartu.

Snape spojrzał na niego uważnie. “Bezczelny jak jego ojciec” pomyślał automatycznie. Stop! Nie tak miało być. “Dzielnie stający w obronie słabszych, jak jego matka” - poprawił się. Już lepiej. Doskonale potrafił sobie wyobrazić Lily zgłaszającą takie samo zastrzeżenie.

- Czy ktoś jeszcze ma wątpliwości co do tego zadania? - spytał ostro. Z zaskoczeniem spostrzegł, że rękę podnieśli nie tylko Weasley i Granger, ale też panna Brown i siedzący w ostatniej ławce Longbottom.

- Wystarczy. Cztery punkty dla Gryffindoru. A teraz wracamy do pracy. Malfoy, podejdź do mojego biurka.

Skrzaty zostały przebudzone, napojone miksturą i nakarmione czekoladą. Ochotnicy ze Slytherinu wrócili na swoje miejsca, z minami prawie tak zadowolonymi jak leśne stworki. Do końca zajęć zostały dwie minuty. Snape wiedział, że w tym momencie powinien zakończyć lekcję, ale za każdym razem jak patrzył w kierunku Pottera widział w jego wzroku spojrzenie Lily. Musiało mu się zdawać, bo z całą pewnością Harry nie mógł tak myśleć naprawdę. Musiał odczytywać w twarzy chłopaka uczucia, które, wiedział, zobaczyłby w oczach jego matki. Rozczarowanie, ból, zawiedzioną nadzieję i - to było najgorsze - cięgle jeszcze mimo wszystko tlącą się wiarę, że jednak jest on porządnym człowiekiem.

- Potter - powiedział, zły sam nie wiedział na co. - Strona 286. Przeczytaj uważnie instrukcję dawkowania i podaj skrzatom ekstuzin, ten zielony płyn, który stoi na moim biurku. Myślę, że znam parę osób, które chętnie ci pomogą.

Ruszył w stronę drzwi, nie patrząc już na uczniów. Wychodząc usłyszał jeszcze zdziwiony głos Nevilla.

- Wy, słuchajcie, on nam dodał te cztery punkty! Nie odjął, tylko dodał! Myślicie, że się pomylił? Powiedzieć mu?



Czytaj dalej

4 komentarze:

  1. Świetnie oddana lekcja eliksirów. Podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się :) Szczególnie miło brzmi to od Ciebie, wiesz przecież, że ja z przyjemnością czytam samarastory :)

      Usuń
  2. Wróciłam znowu do mojego romansu z historiami Harrego i Snape'a. Ten wpis to przykład początków skutecznej psychoterapii. Może ja napisze spin off "Terapia Severusa Snape'a" chociaż w oczywiście miłość to najlepsza terapia. Pozdrowienia. Ewa

    OdpowiedzUsuń