czwartek, 21 kwietnia 2016

10.1

Prawie wszyscy uczniowie pojechali na Boże Narodzenie do domu, tylko garstka została w szkole na święta. Dumbledore starym zwyczajem uszykował jeden wspólny stół, bez podziału na wiek czy grupy.

Jedzenie jak zwykle było wyśmienite. Snape bezmyślnie dziubał świąteczne dania. Jeśli o niego chodzi mogli dziś równie dobrze podać suchy chleb i wodę. Myślami był całkiem gdzie indziej.

Co się właściwie wczoraj wydarzyło? Wydawało mu się, że ma w ręku wszystkie kawałki układanki, ale jakoś nie potrafił z nich poskładać obrazka. “Mnie nie zauważyłeś”, “Tata Snape!” Próbował sobie przypomnieć ich wcześniejsze rozmowy, ale za Chiny nie pamiętał, co powiedziała naprawdę, a co sam sobie dopowiedział. Od czego się zaczęło? “Mogę pokazać coś niefajnego, zamiast poprosić o hasło” – czy to znaczy, że ta cała historia z Jamesem, to tylko taka zmyłka, żeby nie próbował jej szpiegować? Na to wygląda. Które z nich powiedziało, że rozumie, jak to jest być na drugim planie? Czy to ona jego nazwała idiotą, czy on Jamesa? Nie chciała od niego nic więcej prócz przyjaźni, czy też przeciwnie, nie zamierzała się narzucać?

Czasem wydawało mu się, że wszystko zaczyna pasować i wtedy przypominał sobie po raz kolejny, że przecież nie znaleźli perły Rivelli. Byli w ukrytej komnacie, razem, szukali – i nic. I NIC!

Gwałtownie odsunął od siebie miseczkę z puddingiem, który wytrwale atakował łyżeczką. Coś spadło, nie zwrócił na to uwagi dopóki jakiś spokojny głos nie powiedział:

– Proszę – dopiero wtedy się zorientował, że już od jakiegoś czasu siedzi przy stole sam, jedynie w towarzystwie Harrego Pottera, który teraz podawał mu sztućce. Wziął je od niego i skinął głową. Chłopak jednak wcale sobie nie poszedł, tylko przez chwilę się patrzył, a potem spytał:

– Profesorze, czy mógłby profesor opowiedzieć mi coś o mojej mamie?

– O Lily? – Snape spytał zaskoczony.

Harry skinął głową. Patrzył na niego poważnie, dokładnie w taki sam sposób jak ona kiedyś.

– Wiesz, że pochodziliśmy z tej samej miejscowości? – spytał i żeby zająć czymś ręce spienił w filiżance mleko.

– Tak słyszałem – potwierdził Harry, siadając na brzeżku sąsiedniego krzesła. – Dlatego właśnie pytam.

– Jak pierwszy raz spotkałem twoją matkę miała pewnie z osiem lat. Nie wiedziała jeszcze, że jest czarownicą – powolutku dolał do mleka kawy. – Ta jej niedorozwinięta siostra się z niej naśmiewała.

– Ciotka Petunia?

– Petunia, zgadza się? Znasz ją?

– Mieszkam z nią.

– Rzeczywiście! – Snape zorientował się, że słyszał o tym już wcześniej. Rozejrzał się za łyżeczką. – I jak?

– Jakby to powiedzieć… Jeśli mam do wyboru świąteczne śniadanie z panem albo z moimi opiekunami, jak widać wybieram to pierwsze – powiedział chłopak ironicznie i podał mu stojącą z boku cukiernicę.

– Aż tak źle? – Snape ze zdziwieniem się zorientował, że wcale go nie uraziło, wprost przeciwnie, wydawało mu się, że po raz pierwszy znalazł jakąś płaszczyznę porozumienia między nimi dwoma. Wsypał do kawy cukru i zniżył głos do szeptu. – Wiesz co? Któregoś razu, jak Lily nie patrzyła, zamieniłem jej siostrę w szczypawkę i włożyłem do słoika.

Harry roześmiał się ostrożnie.

– Ale chciałeś coś wiedzieć o swojej matce – kontynuował Snape, całkiem już poważnie, w skupieniu mieszając swój napój. – Wzięła źdźbło trawy, pomogła robakowi się na nie wspiąć i wypuściła go na łąkę.

– Wow. Twarda. Nie bała się owadów?

– Brzydziła strasznie. Ale były rzeczy, których nie cierpiała bardziej. Nigdy się jej nie przyznałem, że to była Petunia.




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.

5 komentarzy:

  1. "Snape ze zdziwieniem się zorientował" - jakaś dziwna kolejność słów.

    Co do rozdziału. Podoba mi się ( co ciągle odkrywam z pewnym zaskoczeniem), że Twój Snape jest tak inny od mojego. Twojego da się lubić. Pokazujesz nam jego jaśniejszą stronę.
    Rozmowa z Harrym naturalna i taka jakaś sympatyczna. Sama nie wiem jak ją nazwać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, jak tam powinno być z tym zdziwieniem i orientowaniem, żeby dobrze brzmiało. Bo całe zdanie jakieś takie trochę zgmatwane wyszło.

      Cieszę się, że mój Snape wzbudza sympatię. Taki miał być. Niestety nie umiałabym napisać fajnej złej postaci, ale umiem wyobrazić sobie dobrą.

      A co do Snape'a i Harrego - to oni naprawdę, nawet w kanonie, mogliby się całkiem dobrze dogadywać. Co prawda pani Rowling bardzo starannie nawarstwiła wszelkie uprzedzenia i anytpatie, ale w alternatywnym świecie mogliby przypadkiem je ominąć, wydaje mi się.

      Usuń
  2. Ok, to już wiem, że metodą jest wstawianie Ci dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugiego komentarza.
    Yhy, aha... No i dowaliłaś tam końcówkę o nosorożcu. Rozwaliło mnie to. Leżę i nie wstaję. A teraz dzisiejszy.
    Ech, ten Snape. Taki niedomyślny.
    Serio? Zamienił Petunię w robala? O jaaaa! Takiego Snapusia lubie, chce go więcej. Daj, daj!
    Daaaaaaaaaaaj!
    I pisz nam więcej! Pisz. Róbmy dyskusje, co będziesz musiała dać więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tris, nie tyle chodzi mi o długie komentarze, co właśnie takie rzeczy, które powyżej napisałaś - takie drobiazgi, który fragment był fajny, a który niezrozumiały, który ciekawy, a który dziwaczny. Dzięki!!!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. nie, Ty tam napisałaś, że rozdział był krótszy od konwersacji pod. No, więc teraz bd robić duuużo, żebyś musiała znowu dać coś dłuższego :P

      Usuń