poniedziałek, 18 kwietnia 2016

9.5

– Sam to zrobiłeś? – Yannick popatrzył na niego z uznaniem. Snape skinął głową, starając się zachować obojętną minę i nie dać po sobie poznać, jak wielką przyjemność sprawia mu tak otwarcie okazywany podziw. – Z właściwą fabułą… Tato, to dużo lepsze niż mugolski odpowiednik.

Drzwi otworzyły się gwałtownie.

– Snape, widziałeś może… Yannick! Tu jesteś! – Cecile uścisnęła syna z całej siły, ale po chwili zdecydowanie go osunęła – Szukam cię po całym zamku! Powinniśmy już dawno jechać.

Patrzyła tylko na syna, ani razu nie oderwała od niego wzroku. Gdyby nie wcześniejsza rozmowa, założyłby po prostu, że tak cieszy się ze spotkania, że nikt inny nie jest dla niej w tym momencie ważny. Ale teraz obawiał się, że Cecile ignoruje go celowo. Tylko dlaczego?!

W zamyśleniu obserwował jak chłopak pospiesznie zbiera swoje rzeczy. Zapakował do pudełka resztę bułeczek i podał mu je.

– Trzymaj, zjecie sobie po drodze.

– Dzięki! – Yannick uśmiechnął się i uścisnął go na pożegnanie. – Miło było cię wreszcie poznać. Naprawdę.

Snape stał dalej w tym samym miejscu. Przez chwilę miał nadzieję, że może i Cecile pożegna się z nim jakoś bardziej serdecznie. Ale ona stała już w progu.

– Do zobaczenia! – rzuciła gdzieś w przestrzeń. I zniknęli wraz z Yannickiem za drzwiami.

Patrzył na swoje dłonie. Puste. Zupełnie nie wiedział, co ma teraz zrobić. Nie pamiętał, czy miał jakieś plany na ostatni wieczór przed feriami. Albo obowiązki. Na szczęście prawie wszyscy uczniowie byli już w drodze do swoich kochających rodzin. Tylko on został sam.

Wreszcie usiadł w fotelu. Patrzył na ogień w kominku i myślał. Nie, to nie było dobre słowo. Na myślenie przyjdzie czas jutro, teraz chciał po prostu ochłonąć. Jak to jest, że mija tydzień za tygodniem bez większych przeżyć i nagle jednego dnia zwala się na niego taka masa emocji. Zaskoczenie, jeszcze większe zaskoczenie i kolejne zaskoczenie…

Przez chwilę ostrożnie pozwolił sobie na wspominanie spotkania z Yannickiem. Sam nie wiedział, jak to się stało, że widział się po raz pierwszy w życiu z człowiekiem, młodym człowiekiem - dodajmy, i od razu tak dobrze mu się gadało? Może to dlatego, że w przeciwieństwie do uczniów, Yannick od samego początku żywił do niego sympatię? Sympatię zbudowaną tylko na tym, że jego matka miło o Snapie opowiadała...

Mózg mu podpowiadał, że nie powinien mieć żadnych nadziei. Że szansa, że komuś takiemu jak on przytrafiłoby się wreszcie coś pozytywnego jest dużo mniejsza od ryzyka, że się piramidalnie wygłupia i całkiem opacznie wszystko zrozumie. Że budowanie zamków z piasku na podstawie jednego szybko rzuconego słowa jest głupie i nieodpowiedzialne. Że to najprostsza droga, by się pokaleczyć mocniej, niż turlając po rozbitym szkle.

Posłuchał więc rozumu i nie wyciągał żadnych pochopnych wniosków. A właściwie odłożył intelektualny wysiłek rozeznania swojej obecnej sytuacji na później, kiedy będzie spokojniejszy. Ale jednak coś w jego duszy musiało się zmienić, bo pozwolił swoim myślom popłynąć w kierunku, który zawsze omijał.

Przywołał myślami postać Cecile. Nie musiał używać myślodsiewni, by widzieć ją tak dokładnie, jakby wciąż jeszcze razem siedzieli w gabinecie. Włosy o odcieniu doskonale wydestylowanego wywaru z Księżycowej Nici, łagodnie opadające na ramiona. Oczy patrzące najpierw z powagą małego dziecka, a potem z pobłażliwością doświadczonej przez życie kobiety. I ten uśmiech, który rozjaśniał jej twarz, gdy go spotykała, i patrzyła na niego wzrokiem, w którym…

W którym wyraźnie było widać, że ona go lubi, że mu ufa, że chce jego dobra i jest gotowa być jego przyjaciółką, nawet pomimo świadomości, że on przyjaciół nie ma. Wzrok który jednocześnie napełniał ciepłem i wzbudzał przerażenie. Bo mógłby w nim wyczytać za dużo, bo mógłby zaufać za mocno, odczytać coś, czego tam nie było i nigdy być nie mogło. I sparzyć się, i więcej już nie podnieść. Wzrok, który zapraszał do wędrówki w świat, w który, był przekonany, nigdy nie będzie miał okazji wyruszyć.

A może, tylko może, wyczytał w nim za mało?

Usnął, a we śnie wydarzenia kończącego się dnia mieszały mu się w łatwy do przewidzenia i niekoniecznie nieprzyjemny sposób. Rano pamiętał jednak tylko wizję rozzłoszczonego nosorożca czarnego próbującego na niego szarżować.




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.

8 komentarzy:

  1. Uuu. Zostawili go tam. No ja rozumiem, że Cecile była na niego zła, ale jakoś tak się przykro zrobiło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę myślisz, że Cecile jest na niego zła?

      Usuń
  2. Czekałam na nowy odcinek i chciałam skomentować już wczoraj, ale zjadło mi pół gotowego komentarza, więc zrezygnowałam. No więc podobało mi się. Tylko czemu tak krótko?! Tak bardzo, bardzo czekałam na konfrontację Seva i Cecily, a ona po prostu sobie pojechała. I nie wydaje mi się, żeby była na niego zła. Raczej zmieszana, zakłopotana; czuje się niezręcznie i nie wie, jak się zachować - takie odniosłam wrażenie.
    Przejrzałam pierwsze części (w sumie to zaleta krótkich rozdziałów, że szybko je się połyka) i uświadomiłam sobie, że Cecile ani razu nie wspomniała o Jamesie. Nie wiem, czy dobrze rozumiem, że ona była zakochana w Snape'ie i myśli, że Snape o tym wie, ale nic do niej nie czuł i nie czuje, więc nie ma tematu, lepiej o tym nie rozmawiać. Natomiast Snape wbił sobie do głowy, że ona była zakochana w Jamesie i wstrętny Potter kolejny raz "podebrał" mu kobietę, którą on jest zainteresowany. Na domiar wszystkiego Cecile sądzi, że Severusowi przeszkadza to, że ona była w nim zakochana - vide rozmowa o eliksirze zapomnienia i jej zapewnienia, że są jedynie przyjaciółmi i ona nic więcej od niego nie chce. No - a przynajmniej tak było do ostatnich rozdziałów, po których oboje powinni zacząć się zastanawiać, czy aby napewno mają rację. Aczkolwiek faktycznie to trudne - bo tak jak napisałaś poprzednio, nie pamiętają dokładnie swoich słów i trudno im będzie teraz dojść, co zostało naprawdę powiedziane, a co sami sobie dopowiedzieli w głowach. (W ogóle to cenne spostrzeżenie - że bohaterowie nie przekartkują opowieści, żeby zobaczyć, co było wcześniej, tylko muszą polegać na własnej pamięci, a ta bywa zawodna. Dzięki za uświadomienie mi tego. To bardzo fajne zagranie).
    No a teraz biedny Sev został sam na święta. Może w międzyczasie rozwiąże do końca naszą zagadkę medyczno-kryminalno-baśniową? Albo rzucisz nieco więcej światła na jego życie osobiste poza Hogwartem (Justysia?).
    Trochę nie podobał mi się przeskok między poprzednim rozdziałem a tym, bo znowu nie wiadomo, o czym Snape powiedział Yannickowi (chyba że to ja czegoś do końca nie ogarnęłam, bo bardziej zaprzątnęły mnie relacje między Severusem i Cecile).
    Tak czy inaczej czekam niecierpliwie na czwartek :)
    Pozdrawiam serdecznie, K.
    P.S. Czy ten komentarz wyszedł dłuższy niż rozdział...?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga K.!
      Tak, ten komentarz jest dłuższy niż odcinek, to prawda! Serdecznie za niego dziękuję - jak się pisze wcale nie jest łatwo sobie wyobrazić, co czytelnik zrozumie z tego, co się powymyślało. No i nigdy nie wiadomo, czy napisało się wystarczająco zrozumiale i sensownie. Więc takie podsumowanie jest dla mnie ogromnie cenne.
      A to, że udało Ci się ująć to, co próbowałam przekazać, dodatkowo bardzo mnie cieszy!
      Tak, dalej będzie i o rozwiązaniu zagadki koszmarowej, i o tym co Cecile myśli, i o Justysi też. Wszystko po kolei.
      P.S. Ten odcinek powinien być po prostu końcówką poprzedniego. Ale dużo wcześniej podzieliłam sobie treść na odcineczki (może myślałam, że ten rozwinę? - nie pamiętam) i za późno się zorientowałam, że to powinno być wcześniej. Postaram się w przyszłości sprawdzać takie rzeczy.

      Usuń
  3. Doczytałam! Tak jak obiecałam u siebie. Uwierz mi nie łatwo było się zebrać. Szczerze mówiąc chyba trochę się pogubiłam (zbyt długo zwlekałam z czytaniem) i raczej zacznę czytać od nowa, aby wyłapać wszystkie szczegóły (nie lubię jak coś mi umyka, a wydaje mi się, że tylko ja jestem taka pogubiona. Tłumaczę to sobie moim obecnym nie najlepszym stanem)... Podziwiam pozostałe dwie udzielające się czytelniczki, że tak gładko się wtapiają w osobowość Cecile i Snapa. Zacznę czytać od nowa aby sobie przypomnieć kilka wątków. Jestem wręcz pewna, że gdzieś między wierszami są odpowiedzi na moje pytania.
    Wiem, że mój komentarz nie ma nic wspólnego z konstruktywna opinią, ale sama jestem jak ten mój komentarz...
    Również proszę o rozdział wyjaśniający co Sev powiedział/pokazał Yannicowi. Fajnie byłoby też poczytać POV Cecile - co ona tak naprawdę myśli o Snapie.
    Ot powiedziałam co wiedziałam...
    Zaglądaj do mnie... u mnie już prawie znowu koniec :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Some Say, nie dziwię Ci się (że nie łatwo) - ja sama powinnam siąść i przeczytać wszystko od początku i się upewnić, że czegoś nie brakuje. Ale jakoś nie siadam. Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, że czytałam całość co najmniej 10 razy :)
      Nie namawiam Cię do czytania całości raz jeszcze (Dumas lepszy ;) ), ale chciałam zaznaczyć, że starałam się stworzyć tekst optymistyczny, pogodny i dodający otuchy. Czy mi wyszło - nie wiem.
      Wrócę do Ciebie, wrócę :) Postaram się coś przemyślanego w weekend napisać :)

      Usuń
  4. Mam trzy czytelniczki, mam trzy czytelniczki, mam trzy czytelniczki! :D
    (i to nie licząc mojej Mamy!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cztery - ale błagam, skończ tego bloga! Tak strasznie chcę wiedzieć, co będzie dalej!

      Usuń