czwartek, 26 maja 2016

11.6

W salonie na fotelu siedziała starsza pani. Wysoka, szczupła, z ciemnosiwymi włosami ułożonymi w eleganckie loki. Na nosie miała okulary, a w ręku szydełko i kłębek białego kordonka.

– Sevinku! – wykrzyknęła radośnie widząc Snape'a w drzwiach. – Dobrze, że jesteś. Myślałam, żeby zrobić tym razem kolorową serwetkę, a wszystkie moje kolorowe nici są w pudełku tam na górze szafy.

– Dobry wieczór, babciu – odpowiedział i pocałował ją w policzek. – Zaraz się tym zajmę. Chciałem tylko najpierw spojrzeć na twoją nogę.

– Nic się nie stało, kochanie, nic się nie stało. O zobacz, taki żółty wzorek chciałam zrobić dookoła. I może niebieskie kwiatki.

Cecile szepnęła cicho powitanie i usiadła na małej kanapie pod ścianą. Patrzyła jak Snape przykuca koło fotela i zdejmuje torebkę lodu z opartej o mały taboret stopy. Stopa była opuchnięta i bardzo dziwnie wykrzywiona.

– Donicova dała nam taki syrop i kazała lód przykładać – powiedziała Justysia podchodząc do nich.

Snape odkorkował buteleczkę, powąchał i westchnął.

– Kiedy ostatnio pani Snape to piła? – spytał.

– Przy kolacji. Godzinę temu.

– Może i lepiej. Nie powinna całkiem nic czuć. Cecile, możesz włączyć telewizor? – spytał. Spojrzała na niego zdziwiona, nie miała pojęcia, że zna się na mugolskich sprzętach. Podeszła do zadziwiająco nowoczesnego aparatu i wcisnęła guzik, rozglądając się, czy może jest też gdzieś pilot. W tym samym momencie Snape dotknął różdżką chorej stopy i w króciutkim błysku niebieskiego światła Cecile mogła zobaczyć wszystkie drobniutkie kosteczki i kawałek dużej kości. Nie znała się specjalnie na anatomii, ale zdecydowanie wiedziała, że dół piszczela nie powinien być pokruszony na kawałki. I że powinien się znajdować nad, a nie obok stopy.

– Babciu, ja trochę rozmasuję teraz kostkę, a pani Cornick przygotuje okład, dobrze?

– Dobrze, Sevinku, dobrze. Skoro myślisz, że tak będzie lepiej. Ale to tylko skręcona kostka.

– Tak, to tylko małe zwichnięcie. Szybko się tym zajmiemy i będzie dobrze. Cecile – przywołał ją do siebie. Wyjął z kieszeni mały słoiczek z różnokolorowymi ziołami i podał jej. – Zmieszaj dwie łyżki tej mieszkanki z litrem wody. Powoli zagotuj, odcedź i dodaj dwie szklanki lodu. Justysiu, pokaż pani, gdzie co jest w kuchni. I przygotuj małe ręczniki.

Zanim Cecile wyszła do kuchni widziała jak Snape nastawia złamaną nogę z taką samą delikatnością i precyzją, z jaką zawsze odmierzał składniki do swoich mikstur. Odgłosy z telewizora zagłuszały szeptane przez niego zaklęcia – na przesuwanie elementów, zrost kości, zrost tkanki… Cecile oderwała wreszcie wzrok od jego dłoni i podążyła za Justysią.




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.

1 komentarz:

  1. Ou fak! Sevinku! Ohohoho! Sevinku! Kurczę, ale Sevinku? :D
    Ładna scena, dobra. Zobaczymy co tam dalej nam uszykowałaś.

    OdpowiedzUsuń