poniedziałek, 30 maja 2016

11.7

Po godzinie pani Snape mogła wreszcie spokojnie kontynuować robótkę w dowolnie wybranym kolorze. Nogę miała nadal na stołeczku, teraz owiniętą ziołowo pachnącymi okładami. Telewizor migał kolorowymi scenami jakiegoś serialu.

Severus usiadł na na fotelu, wyglądał na bardzo zmęczonego. Przez cały czas gdy zajmował się połamaną kończyną, wyglądał na tak spokojnego i opanowanego, że Ceciele dopiero teraz uświadomiła sobie, że wykonał trudną i męczącą pracę. Chciała się podnieść ze swojego miejsca i zaproponować jakąś pomoc, ale w tym momencie do pokoju weszła Justysia z tacą, na której stały aromatyczne filiżanki herbaty i bardzo apetycznie wyglądające kanapki.

Snape spojrzał na nią i skinął głową. Poczekał, aż gosposia ustawi kolację na stoliku i powiedział:

– Powinniśmy wezwać lekarza. Jeszcze nie jest tak późno, dopiero siódma. Czy mogłaby Justysia podejść do państwa Millerów i zadzwonić do doktora Smitha?

– Kiedy właśnie tu jest problem, ojcze – odpowiedziała Justysia, wycierając ręce w fartuch. – Pan Smith jest na wakacjach, zastępuje go doktor Guggenheim, a pani Snape słyszała, że podobno jest z Ameryki.

– I dlatego nie chciała pójść do lekarza? – spytał zrezygnowany.

Justysia nic nie odpowiedziała.

– Trudno. Ja muszę jutro być w szkole, a nie powinniśmy zostawiać pani Snape bez porządnej opieki. Niech Justysia zadzwoni do tego amerykańskiego zastępcy i spyta się, czy mógłby jeszcze dziś przyjść.

Justysia skinęła głową. Jeszcze raz sprawdziła, czy na stoliku jest wszystko, czego goście mogliby potrzebować do wieczornej przekąski, rzuciła okiem na swoją gospodynię w skupieniu zbierającą oczka i wyszła, po drodze zdejmując fartuch.




Czytaj dalej


Można komentować anonimowo. Każdy komentarz ma dla mnie znaczenie.

1 komentarz:

  1. Czytałam. Nie mam weny na komentarz, ale wiedz, że czytam. Zawsze.

    OdpowiedzUsuń